Rowerem przez Pragę.

Pamiętacie, jak jeździłem na nartach w okolicach Pragi?

Uwielbiam Pragę i w tym roku postanowiłem zwieńczyć tę milość większą, rowerową wycieczką po mniej znanych zakamrkach czeskiej stolicy. Praga bowiem to nie tylko Most Karola, Plac Wacława czy Rynek; to mnóstwo innych, ciekawych miejsc, które tutaj są w cieniu innych atrakcji, choć w innych miejscach mogłyby być gwoździem turystycznego programu. A że Praga to miasto na wzgórzach, a wycieczkę odbyłem rowerem górskim, to jak najbardziej jest to temat na ten blog! 😉

Pod kątem rowerów Praga nie jest jakoś specjalnie przyjazna – ma co prawda wytyczone i nieźle oznaczone szlaki rowerowe (świetnie sprawdza się apka mapy.cz), ale w centrum wiodą one czasami przez środek ruchliwych skrzyżowań, na których obtrąbiają nas wąsaci kierowcy czeskich taksówek. Poza ścisłym centrum jest jednak nieco lepiej – na ulicach są wydzielone pasy dla rowerów, możemy też pojeździć po parkach i ścieżkach.
Całą trasę zachowuję na załączonej na zdjęciu mapie oraz tutaj:.

Rower wypożyczyłem w ścisłym centrum (nr 1 na mapie) i po przebiciu się przez gąszcz skrzyżowań wjechałem do dzielnicy Žižkov. To taka robotnicza dzielnica mieszkalna z przełomu XIX i XX w. Jazda na rowerze tutaj to czasami wyzwanie – niektóre ulice są strome i brukowane. Wg niektórych Žižkov jest taką prawdziwą, nieturystyczną Pragą. Nawet w sobotnie południe jest tu spokojnie, leniwie. Na niektórych ulicach kamienice – choć często dość surowe, z nielicznymi, „robotniczymi” dekoracjami – toną w zieleni drzew.

 

Jednym z moich ulubionych miejsc na Žižkovie jest stadion drugoligowej Viktorii (4). W Pradze jest w ogóle dużo ciekawych stadionów, więc jeśli ktoś lubi takie obiekty, ma tu co oglądać. Od nowoczesnego stadionu Slavii (na którym możemy wynająć hotelowy pokój z widokiem na boisko), przez prostokątne, angielskie w swoim stylu, wciśnięte między kamienice stadiony Viktorii czy Bohemians, skończywszy na niszczejącym molochu na Strahovie. Obiekt Viktorii przypomina mi trochę dawne, londyńskie Highbury – stadion, który mieszkańcy okolicznych budynków mieli niemal w podwórzu. Na boisko Viktorii także spoglądają okna kamienic, które ciasnym pasem otaczają trybuny. Dawny, klubowy parking też już zajęły nowe, XXI-wieczne kamienice. Kiedyś zabudowany zostanie ostatni skwerek przed stadionem, a wtedy cały obiekt zniknie z oczu i tylko wystający gdzieś reflektor czy prześwitująca przez płot zieleń murawy będą zdradzać, co tu się naprawdę kryje.


Dzielnicę Žižkov „wieńczy” futurystyczna wieża telewizyjna (3); w Pradze w ogóle dużo jest obiektów, które wyglądają jak opuszczone dekoracje filmów science-fiction z lat 80-tych. Jeśli się przyjrzycie, zobaczycie na ścianach wieży raczkujące dzieci – to „Miminka”, które zaprojektował David Černý, czeski rzeźbiarz. Mi osobiście bardziej podoba się inna jego praca: „Syn Boży – model do sklejania”.

 

Po mozolnym wjeździe pod wieżę można zajrzeć na sąsiadnie Vinohrady i odsapnąć na placu Jiřího z Poděbrad (2), gdzie znajduje się niezwykły w formie (inspirowaną podobno Arką Noego), kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa. W środku podobno też jest ładnie, ale był ślub i nie chciałem zepsuć okolicznościowych fotografii.

 

W północnej części dzielnicy znajduje się wzgórze Vítkov (5), a na nim pomnik husyckiego wodza, Jana Žižki. Jan ma opaskę na oku, groźną minę i „badass” wygląd. Po zjeździe spod telewizyjnej wieży warto wjechać pod ten pomnik – możemy stąd podziwiać bardzo fajne widoki, czy to na rzeczony Žižkov, czy to na plątaninę ulic i torów kolejowych w centrum miasta. Kiedyś było tu także mauzoleum, w którym gnił komunistyczny prezydent Gottwald.

 

Jadąc dalej na północ miasta zatrzymałem się w restauracji klubu tenisowego I. Česky Lawn Tennis Klub Praha (6), drugiego najstarszego tenisowego ośrodka w Czechach. Znajduje się tam ciekawy, choć lekko podupadły tenisowy stadion i restauracja, w której – jak to w Czechach, można zjeść np. rosół wołowy. To fajny przystanek dla kogoś, kto – tak jak ja – lubi pograć w tenisa i dla kogo dźwięk odbijanych piłek jest miły dla ucha.

 

Jeszcze dalej na północ znajdują się Holešovice. To właściwie takie miasto w mieście – można tu spędzić czas w galeriach czy restauracjach, ale ja udałem się rowerem na tereny wystawy przemysłowej z 1891 r. Jest tam piękny Pałac Przemysłowy (7), pozbawiony jednak lewego skrzydła, które spłonęło w 2009r. i obecnie zaczyna się jego rekonstrukcja. Obok znajduje się duży park Stromovka z trasami rowerowymi. Stąd możemy udać się w dalszą podróż na północ, przez mosty i kładki. Po drodze mijamy Wyspę Cesarską, na której nic ciekawego nie ma, poza tym, że w pożarze spłonęło tu 13 nosorożców. Stało się to co prawda w książce Petra Stančíka „Bezrożec”, ale to zawsze coś 😉

 

Po kolejnym etapie przejażdżki można sobie odpocząć w ogrodach Pałacu Trojskiego (😎 – schłodzić się przy fontannie czy popodziwiać imponujące, pałacowe schody (zastanawiając się przy okazji, co symbolizuje rzeźba faceta z niemowlęciem na rękach i 50-centymetrowym sztyletem w dłoni). Pałac położony jest między rzeką i winnicami i przez chwilę można zapomnieć, że jesteśmy w środku miasta.

 

Dalej na północ już nie jechałem – ruszyłem z powrotem w kierunku centrum i zatrzymałem się przy praskim metronomie na Letnej (9). Rozciąga się stąd piękny widok na Wełtawę. Widok jest tak ładny, że w 1949 r. czescy komuniści postawili tu gigantyczny pomnik Stalina. Po cichu nazywano go „kolejką po mięso”, bo za Stalinem ustawiono dalsze rzeźby, obrazujące czechosłowackich i sowieckich herosów (czyli rolników, żołnierzy itp.). Po śmierci Stalina i korekcie poglądów pomnik zaczęto po ciuchu demontować, ostatecznie wysadzając go w powietrze. Podstawa pomnika i jego okolica jest teraz mekką skate’ów. W cieniu ciągle wahającego się metronomu, walają się śmieci, a skejci bezlitośnie ujeżdżają wysmarowane farbami mury. Nikomu chyba nie zależy, żeby to miejsce było ładne, tak jakby Czesi chcieli by niszczało i było upokarzane tak jak kiedyś upokarzała ich stojąca w tym miejscu postać.

 

Poczuwszy sowieckie klimaty zjechałem do Dejvic, dzielnicy, w której znajduje się inny, postalinowski relikt – Hotel International (10). W przeciwieństwie do bliskiego mu formą Pałacu Kultury i Nauki, nikt nie próbuje go wyburzyć, a na szczycie nadal znajduje się poradziecka gwiazda.

 

Jadąc dalej długim, nudnym podjazdem przedostałem się z Dejvic na zachód miasta, gdzie znajduje się miejsce o szczególnym znaczeniu dla historii Czech. To Bílá Hora (11), gdzie 1620 r. katoliccy koalicjaci z Habsburgami na czele rozbili czeskich protestantów, co na kilka wieków zdeterminowało losy Czech jako kraju. Jak na miejsce o tak dużym, historycznym znaczeniu, otoczenie jest dość skromne. Na miejsce nie wiodą żadne drogowskazy, ostatni odcinek pokonujemy wąską ścieżką przez pole zboża i dopiero na szczycie jest mały obelisk i tabliczka z informacją. Gdyby to była Polska, byłby tu strzelisty pomnik, flagi, proporce, znicze i warta honorowa.

 

Wracając z powrotem do centrum zatrzymałem się przy stadionie na Strahovie (12). Jest to największy stadion piłkarski (a drugi co do wielkości obiekt sportowy) na świecie. Choć zbudowany jeszcze przed wojną, kojarzy się głównie ze komunistycznymi spartakiadami oraz koncertami (w latach 90-tych grali tu Rolling Stones czy Pink Floyd). Obecnie stadion służy jako ośrodek treningowy Sparty Praga (na płycie zmieściło się 8 boisk) i chodzą słuchy o jego rewitalizacji. Słusznie – nie zasługuje na los podobny do stalinowskiego pomnika. Obok stadionu pręży się dumnie intrygująca wieża – to szyb wentylacyjny tunelu biegnącego pod wzgórzem. W okolicy znajduje się jeszcze kilka budynków rodem ze scenegrafii „Pana Kleksa w Kosmosie” oraz miasteczko akademickie, na którym kiedyś spałem. A dokładnie spałem ze znajomymi na płytach OSB pod zadaszonym wejściem supermarketu. To było w czasach studenckich i nie stać nas było na dwa noclegi. Pierwszy spędziliśmy pod chmurką, za to drugi w hostelu ze śniadaniem, na które zaspaliśmy.

 

Ostatnim przystankiem w powrotnej drodze (malowniczy zjazd przez park na Malej Stranie) do wypożyczalni był „Tańczący dom” (13), zaprojektowany przez wybitnego architekta, Franka Gehry’ego. Autor tego budynku, rzekomo nawiązującego do Freda Astaira i Ginger Rogers, ma polsko-żydowskie korzenie (jego dziadkowie żyli w Łodzi) i chciał też zaprojektować budynek w Warszawie, ale stolica Polski jest tak piękna, że wizjonerskie pomysły Gehry’ego były nie do zaakceptowania.


I to by było na tyle. Praga jest świetna, a ciekawych miejsc kryje w sobie jeszcze na kolejną wycieczkę. Polecam wszystkim!

„FINISH” – miejsce startu i mety (ul. Dlouha, Stare Miasto) 2. Plac Jiřího z Poděbrad 3. wieża telewizyjna na Žižkovie 4. stadion Viktorii Žižkov 5. Pomnik jana Žižki 6. Praski klub tenisowy 7. Pałac Przemysłowy 8. Pałac Trojski 9. Metronom na Letnej / pomnik Stalina 10. Hotel International 11. Bila Hora 12. Stadion na Strahovie 13. „Tańczący Dom”