Ten rok, jak wiadomo, jest wyjątkowy. Podobno najlepszym podejściem do życia jest życie „tu i teraz”, a nie rozpamiętywanie tego co było, czy zamartwianie się hipotetycznymi, przyszłymi wydarzeniami. Wyjątkowość tego roku polega też na tym, że „tu i teraz” jest dość ch…jowo i w sumie chyba przyjemniej jest powspominać i powyobrażać sobie, gdzie można by teraz pośmigać, gdyby kilka miesięcy temu ktoś w Chinach nie zjadł o jednego nietoperza za dużo.
Kwiecień do miesiąc narciarskich ostatnich, ale w wielu ośrodkach – na przykład w Czeskich Karkonoszach – na początku miesiąca panują jeszcze fantastyczne warunki. Grzech nie skorzystać!
I tak, na przykład, można by pojechać do Harrachova.
(Zaktualizowany wpis o tym ośrodku znajdziesz tutaj.)
Drugim miejscem, do którego powędrują moje pełne tęsknoty myśli, są Jańskie Łaźnie.
(Zaktualizowany wpis o tym ośrodku znajdziesz tutaj.)
Kolejnym miejscem w Czechach, które chętnie bym odwiedził w pierwszej dekadzie kwietnia, jest Špindlerův Mlyn. Ośrodka raczej nie trzeba przedstawiać; jest to miejscówka prima sort!
Tutaj muszę z góry przeprosić za podłą jakość zdjęć, bo choć na ogół cykam fotki jak opętany, to w Špindlerovym nie robiłem ich w ogóle i to, co pokazuję, pochodzi z filmów nagranych pod koniec marca w 2018r.
Kamerki internetowe pokazywały jednak, że jeszcze w minionym tygodniu można byłoby pojeżdzić na większości tras.
Špindlerův Mlyn jest, o czym trzeba pamiętać, upiornie drogi; to takie czeskie Aspen i chyba najdroższy ośrodek w Czechach. Zarządza nim spółka Tatry Mountain Resorts, która jest właścicielem ośrodków na Słowacji, a także w Szczyrku i w Austrii (lodowiec Mölltaler). Ich własnością jest także Ještěd w Libercu i czekam właśnie, czy i tam coś „odpicują” w kwestii infrastruktury.
W Špindlerovym karnet 1-dniowy kosztuje w przeliczeniu jakieś 170zł, czyli niewiele mniej niż w niektórych ośrodkach w Alpach, ale jak to w przypadku TMR bywa, z kartą GoPass i zakupami online można trochę zaoszczędzić.
Trasy w SM są wspaniałe – długie i szerokie. Małym minusem jest to, że są rozsiane w kilku punktach miasta i skomunikowane busem, nie wyciągiem. W przypadku 1-dniowego wyjazdu trochę szkoda mi czasu na siedzenie w busie. Obecnie rozważane jest zbudowanie przy wjeździe do miasta parkingu i terminala, który połączyłby wyciągami kompleksy Svatý Petr i Medvědín. Wygląda jednak na to, że schowany w kącie Stoh oraz leżąca na uboczu Labská długo jeszcze pozostaną singlami.🤷♂️
Špindlerův Mlyn jest idealny na wiosenne narty, natomiast niechętnie jeżdżę tam w zimie, a to z tego względu, że najdłuższe i najciekawsze trasy w kompleksie Svatý Petr mają północną ekspozycję i do lutego są w większości spowite są w cieniu. W pochmurne dni, gdy pada śnieg, nie ma to znaczenia, ale w okresach mroźnych i bezchmurnych robi się dość ponuro – słońce tam nie zagląda, a na trasach tworzy się twardy beton. Oczywiście jeśli ktoś lubi szybką, sportową jazdę, to bawi się świetnie. W takie zimne dni narciarze uciekają na słoneczny Medvědín, a wtedy TMR w ramach franczyzy instaluje tam długie, szczyrkowskie kolejki do wyciągu
Jeśli ktoś lubi ratraki (tak jak ja 😉), to w SM może się takowym przejechać. „Zážitková jízda rolbou” pozwala, za opłatą, pojeździć jako pasażer ratraka podczas przygotowywania tras, czyli mniej więcej między 16.00 a 18.00. To świetna opcja dla pań, ktore mogą kupić wspaniały prezent mężom, a same mieć święty spokój po męczącym dniu na stoku
Špindlerův należy szanować z jeszcze jednego względu – od lat regularnie organizują zawody pucharu świata w narciarstwie alpejskim. Ostatnie w marcu 2019r. – odbył się tam wtedy slalom kobiet. I to jest coś. Bo my, na przykład, mamy piękne, imponujące Tatry, ale pojeździć w nich przez lata było trudno choćby rekreacyjnie, bo właściciele działek stawiali płoty na stokach. A Czesi, których największym szczytem jest dzielona z Polską Śnieżka, na kawału trasy w lesie organizują zawody, w czasie których można sobie obejrzeć Mikaelę Shiffrin czy Ester Ledecką. Tak więc wiecie, my tu sobie heheszkujemy z Jožina z bažin, a Czesi nam odjeżdżają. Na nartach.
Warto wspomnieć, że to nie karkonoskie ośrodki są najdłużej działającymi wiosną: położony w Jesenikach Pradziad jest tradycyjnie otwarty do końca kwietnia. Pisałem o tym tutaj 🙂.
W tym roku Pradziad udowodnił, że niestraszna mu nie tylko wiosna, ale i pandemia i jako jedyny ośrodek w Unii Europejskiej pozostał otwarty przez większość kwietnia 🙂