Ostatnio odwiedziłem znajomych, mieszkających i praktykujących w Buddyjskim Ośrodku Diamentowej Drogi w niemieckich Alpach.
Wizyta miała wymiar czysto towarzyski, a nie duchowy, jednakowoż po obejrzeniu dużej i małej Gompy oraz poznaniu losów 17-go Karmapy postanowiłem skorzystać z okazji i pojeździć w jednym z licznych, tutejszych ośrodków.Wybór padł na Ofterschwang-Gunzesried, który na mapach wyglądał przyzwoicie.
Szczerze mówiąc, liczyłem że będzie to mały, kameralny i wolny od tłumów ośrodek, ale że nie śledzę regularnie zawodów Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim, umknął mojej uwadze fakt, że w ośrodku tym regularnie odbywają się zawody PŚ. Na zdjęciach które zrobiłem wygląda to całkiem fajnie.
Pogodę trafiłem iście wiosenną (+12C w południe), a skorzystać z niej postanowili chyba wszyscy okoliczni i przyjezdni narciarze. Okazało się, że tego pięknego dnia zbiegło się wiele niekorzystnych „okoliczności przyrody” i raz po raz dokonywałem nieprzyjemnych odkryć.
Obłędny tłum na trasach. Kolejki do wyciągów jak w Szczyrku w ferie. Trasy wąskie i w znacznej części mające postać łączników i leśnych przecinek. Na trasach, z racji pogody, mokry śnieg, muldy po szyję, ludzie wpadający na siebie i dwa helikoptery nieustannie zbierające połamańców ze stoku. W restauracjach ścisk, bo wielu narciarzy szybko się zmęczyło i wolało porelaksować się na słońcu.
Okolica wielce malownicza, infrastruktura przyzwoita, ale poza tym kolejki i tłok jak w polskich i czeskich ośrodkach w szczycie sezonu. Jako ciekawostka, „przy okazji” wizyty u znajomych, było OK, ale specjalnie na narty raczej się tu nie wybiorę (choć pewnie w innych warunkach jest tu całkiem fajnie).
P.S. W drodze powrotnej wypatrzyłem młodego ratraka, bawiącego się na śniegu 😉