W położonym w Alpach Julijskich, niezbyt pięknym Tarvisio, znajdziemy mały ośrodek, składający się w zasadzie z trzech tras, wiodących z trzech szczytów: Monte Priesnig, Monte Florianca i właśnie Monte Santo di Lussari.
Najciekawszą i najdłuższą nartostradą jest właśnie ta biegnąca z ostatniego ze wspomnianych szczytów. Trasa ma prawie 5 kilometrów, a jej oznaczenie jest, jak się wydaje, przedmiotem sporów narciarskich kartografów, bo na jednych mapach widnieje jako czerwona, a na innych – czarna. Na górę wjeżdżamy wygodną, przestronną gondolą, nierzadko w towarzystwie pielgrzymów. Na szczycie góry przycupnęła bowiem malownicza osada, przytulona do sanktuarium, w którym znajduje się figurka Maryi.
Figurkę, jak głosi legenda, znalazł wieki temu pasterz, którego owce zaginęły i znalazły się – i to w pozycji klęczącej – właśnie przy rzeczonej figurce. Na malowidłach, zdobiących okalające świątynię budynki, można ową scenkę obejrzeć. Figurka potem wędrowała tu i ówdzie, a o jej los troszczył się podobno i sam ojciec Pio, ale czy to prawda, to nie wiem, gdyż żywoty świętych nie są moją mocną stroną.
Niezależnie od przekonań religijnych osada ta, wraz z otaczającymi ją górami, tworzy bardzo malowniczy krajobraz, na tle którego przyjemnie się śmiga i na który można sobie na spokojnie popatrzeć popijając kawę w jednej z licznych, zlokalizowanych wokół szczytu, kawiarni.
Samo Tarvisio, choć niewielkich rozmiarów, jest dla narciarstwa zasłużone – odbywała się tu zimowa uniwersjada, a w tym roku juniorzy walczą o medale mistrzostw świata.
Można stąd też dojechać do malowniczych zakątków Słowenii, ale to temat na zupełnie inny post. 🙂
#skibumpoleca #ski #skiing #narty #tarvisio #montesantodilussari #alpigiulie #alpyjulijskie #italia #włochy
2 tygodnie temu