Jesteśmy w Czarnej…

Ośrodek Czarna Góra (ta na Dolnym Śląsku) od lat tytułuje się on mianem „najlepszego w regionie” i było tak nawet w czasach, gdy narciarzy na górę wciągał nikczemnie powolny, 2-osobowy wyciąg, zaś punkty gastronomiczne i wypożyczalnie gnieździły się w zapleśniałych „grzybkach”; świadczy to tylko o tym, jak licha jest oferta polskich ośrodków narciarskich. Czytaj dalej Jesteśmy w Czarnej…

Dobra technika i co z niej wynika.

Kilka dni temu pisałem, dlaczego warto dbać o sprzęt i regularnie go serwisować. Drugim, ważnym dla mnie filarem, na którym opiera się bezpieczne i dające przyjemność narciarstwo, jest dbanie o technikę jazdy. Uważam, że każdy narciarz powinien przynajmniej raz w roku zrobić sobie sesję z instruktorem. Twierdzę nawet, że praca nad poprawą narciarskich umiejętności powinna mieć priorytet w stosunku do „kombinacji” ze sprzętem. Czytaj dalej Dobra technika i co z niej wynika.

Szusowanko na szóstkę – 6 lodowców na idealne wejście w sezon.

Jesień 2023 nie rozpieszczała narciarzy – nawet na lodowcach naprawdę biało zrobiło się dopiero pod koniec października. Pewne jest jednak, że sezon narciarski w końcu ruszy na dobre! Zróbmy sobie zatem nieco głębszy przegląd miejscówek, w których ów sezon można zainaugurować ( i które położone są w rozsądnej odległości od Polski) i zobaczmy, co tam na nas czeka.
Czytaj dalej Szusowanko na szóstkę – 6 lodowców na idealne wejście w sezon.

Pradziadowy program aktywizacji seniorów.

Wrzesień był piękny, więc żal było nie skorzystać! Wraz z grupą seniorów 40+ udaliśmy się na rowerowe harce w okolice czeskiego Pradziada. Akurat prognozy na weekend nie były przekonujące, ale postanowiliśmy pojechać. Nie chodziło tu li tylko o determinację i niezłomność, ale też o to, że rezerwacje były już opłacone i opcji odwrotu nie było. Czytaj dalej Pradziadowy program aktywizacji seniorów.

Raz, dwa, trzy – pierwsze tańce z rowerem.

Odkąd kilka lat temu kolega zabrał mnie na rowerową, 2-dniową wycieczkę „szlakiem orlich gniazd”, intensywnie rozmyślałem nad kupnem roweru, nadającego się na takie eskapady. Te ponad 160 km z Krakowa do Częstochowy, przejechane szlakiem pieszym (na rowerowym jest – cytuję – „nuda”), wspominałem bardzo miło, choć mój tyłek nieco mniej.
Jako że lodowce topnieją i letniego szusowanka z roku na rok jest coraz mniej, postanowiłem w tym roku swój zamiar kupna roweru spełnić, żeby mieć o czym pisać w oczekiwaniu na świeżą dostawę śniegu. Czytaj dalej Raz, dwa, trzy – pierwsze tańce z rowerem.